12 Maj - Światowy dzień czerniaka12 Maj - Światowy dzień czerniaka

Światowy Dzień Czerniaka to inicjatywa mająca na celu zwiększenie świadomości na temat czerniaka – jednego z najbardziej agresywnych nowotworów skóry. Obchodzony jest w różnych krajach w różnych terminach, jednak w Europie i Polsce często przypada na maj, w ramach kampanii edukacyjnych dotyczących profilaktyki raka skóry.

 

 

Cel obchodów

• Zwiększenie świadomości na temat czerniaka i innych nowotworów skóry.

• Edukowanie na temat profilaktyki, czyli ochrony skóry przed promieniowaniem UV.

• Zachęcanie do regularnej kontroli znamion u dermatologa.

• Promowanie zdrowych nawyków, takich jak stosowanie kremów z filtrem UV i unikanie nadmiernej ekspozycji na słońce.

Czerniak – dlaczego jest groźny?

Czerniak to nowotwór skóry, który szybko się rozwija i może dawać przerzuty do innych narządów. Wczesne wykrycie znacznie zwiększa szanse na skuteczne leczenie. Kluczowe jest zwracanie uwagi na zmiany w znamionach – jeśli pojawiają się asymetria, nierówne brzegi, zmiana koloru, powiększenie lub krwawienie, warto jak najszybciej skonsultować się z lekarzem.

Cechy charakterystyczne zmiany skórnej (ABCDE czerniaka)

A (Asymmetry) – asymetria zmiany

B (Border) – nieregularne brzegi

C (Color) – niejednolity kolor

D (Diameter) – średnica > 6 mm

E (Evolving) – zmiana ewoluuje (powiększa się, zmienia kolor, swędzi lub krwawi)

Jak dbać o skórę?

• Regularnie badać znamiona i skórę.

• Unikać nadmiernej ekspozycji na słońce, szczególnie w godzinach 11:00-15:00.

• Stosować kremy z filtrem SPF 30 lub wyższym.

• Nosić nakrycia głowy i okulary przeciwsłoneczne.

• Unikać solarium.

  

Obecnie w Polsce notuje się około 2500-3000 zachorowań rocznie, a liczba czerniaków podwaja się co 10 lat.  Wyleczenie z czerniaka skóry jest możliwe, szczególnie przy wczesnym wykryciu. Szansa na wyleczenie wynosi nawet 90 proc., w przypadku wczesnych postaci choroby.

O tym, że warto i trzeba się badać mówi Pani DOMINIKA, pielęgniarka ze Specjalistycznego Szpitala Ducha Świętego w Sandomierzu, która wyleczyła się z czerniaka skóry.

Pani Dominika zachęca do badań i przypomina swoją historię.   

 

Moja historia zaczyna się 11 lat temu.

W momencie, kiedy miałam już swoje życie, męża, syna i poczucie, że wszystko układa się tak jak powinno. Wydawało się, że nie mam powodów do niepokoju, codzienność była pełna miłości, radości z bycia mamą.

Jednak pewnego dnia, podczas rutynowego spojrzenia w lustro, zauważyłam coś co zmieniło całkowicie moją perspektywę…

Na plecach dostrzegłam niepokojące znamię, które nigdy wcześniej nie przyciągało mojej uwagi. Poczułam dziwną niepewność, ale z drugiej strony starałam się nie panikować.

Po kilku tygodniach zdecydowałam się na wizytę u dermatologa, oczekując, że Pani doktor powie mi; Pani Dominiko wszystko jest w porządku. Niestety, tak się nie stało.

Pani doktor nie miała dla mnie dobrych informacji, miałam szybko usunąć zmianę. Kolejna wizyta w poradni chirurgicznej, usunięcie zmiany i nadszedł czas na wynik. Miałam odebrać wyniki, usunąć szwy i jak zwykle jechać do pracy, taki miałam plan, to miał być normalny dzień.

Nie przypuszczałam jednak, że to co usłyszę, będzie miało tak ogromny wpływ na moje życie. Na korytarzu, widziałam jak Pan doktor wchodzi do gabinetu z moim wynikiem i to jego spojrzenie, które pamiętam do dziś.

Diagnoza brzmiała jak wyrok – Czerniak 3 stopień. Nie docierało to do mnie, ta wiadomość zabrzmiała jak wyrok, wyrok który kojarzył mi się tylko ze śmiercią...

Zadawałam sobie pytanie, dlaczego ja? to nie możliwe! to musiała zaistnieć jakaś pomyłka… Niestety, z każdą chwilą prawda docierała do mnie coraz mocniej.

Następnym krokiem z jaki musiałam się zmierzyć, było powiedzenie o wszystkim mojemu mężowi i najbliższym. W tym wszystkim widziałam jeszcze moje dziecko, któremu przecież nie mogłam powiedzieć.

Wstrząsający moment, pełen niepokoju o własne życie, o przyszłość moją i mojej rodziny, dla których byłam wszystkim. Teraz nagle stanęłam przed ogromnym wyzwaniem. Musiałam podjąć walkę, ale też zdecydować, jak będę radzić sobie z tym doświadczeniem. Od tego momentu, zaczął się wyścig z czasem, nagle wszystko inne przestało istnieć.

Wraz z mężem szukaliśmy pomocy dla mnie. Pomoc okazała się wręcz bardzo szybka. Nagle i niespodziewanie, ktoś odmówił wizyty, na którą to ja mogłam pojechać.

Dziś twierdzę, że pomoc była bardzo szybka, ale w tamtym momencie, każdy dzień był dniem, w którym musiałam się mierzyć z bezsilnością, ogromnym strachem i lękiem. Pojechaliśmy na pierwszą wizytę, później na kolejną już do szpitala.

Przeszłam wiele badań, takich jak USG brzucha, rentgen klatki piersiowej, badanie PET, wycięcie węzła wartowniczego, oraz docinka blizny. Tam również spotkałam młodą kobietę, świeżo upieczoną mamę, która

również tak samo jak ja, przechodziła ten trudny czas walki. Mogłyśmy wzajemnie się pocieszać.

Każda wizyta w Instytucie w Warszawie, była dla nas ogromnym stresem, a jednocześnie miejscem nadziei na wyzdrowienie. Widok twarzy na korytarzu młodych osób i myśl; czy mi się uda? czy będę zdrowa? Jest to moment, gdzie każdy człowiek podchodzi z dystansem do życia i uczy się pokory.

Po około dwóch miesiącach oczekiwania na ostateczne wyniki, nadszedł decydujący moment, wiadomość jaką usłyszeliśmy, nie ma przerzutów, jestem zdrowa! udało się! ogromna ulga, szczęście i radość. Wracaliśmy pełni pomysłów na dalsze życie, nasze życie ! a także obietnice, które do dziś spełniamy.

W tym czasie bardzo szybko zrozumiałam, że choroba której doświadczyłam wniosła w moje życie wiele refleksji dotyczących przyszłości. Co mogę uczynić, jak bym chciała dalej żyć, co będę w stanie mogła zrobić dla tych, którzy są w podobnej sytuacji.

Po leczeniu i wielu trudnych chwilach poczułam, że muszę zrobić coś więcej. Moje doświadczenie stało się dla mnie impulsem do podjęcia decyzji o spełnieniu przede wszystkim swoich marzeń.

Zawsze marzyłam o tym, aby pomagać innym, ale nigdy nie miałam odwagi, by zmienić swoje życie zawodowe. Teraz z perspektywy mojego doświadczenia, wiedziałam, że muszę zrobić coś więcej niż tylko dbać o siebie i swoją rodzinę. Zostałam ponownie mamą, urodziła się nam córeczka, czułam, że teraz zaczęłam życie na nowo, był to początek długiej drogi jaką sobie wyznaczyłam.

Zdecydowałam się na podjęcie studiów, które miały pozwolić mi na pomaganie innym. Wiedziałam, że moje przeżycia i wiedza mogą stać się wartością, którą będę mogła dzielić się z innymi. Chciałam uczyć o profilaktyce, pomagać ludziom w walce z chorobą, dawać im nadzieję, że można pokonać najtrudniejsze momenty w życiu.

Dziś jestem na drodze, którą sama sobie wybrałam. Moje doświadczenie z czerniakiem stało się częścią mojej siły, mojej motywacji do spełniania marzeń. Dzięki temu mogę pomagać, dzielić się swoją wiedzą, wspierać tych, którzy przechodzą przez trudne chwile. Zrozumiałam, że każdy dzień jest cenny i warto go wykorzystać, by nie tylko dbać o siebie, ale i o innych. Moje marzenia się spełniają, a ja jestem wdzięczna za każdą chwilę, którą mogę poświęcić się tym, którzy tego najbardziej potrzebują.